Ania Dąbrowska powiedziała, że chodzi na randki. Po rozstaniu z ojcem swoich dzieci stała się bardziej wybredna, jeśli chodzi o potencjalnych partnerów. "Myślę, że jednak stałam się
Jaką mamą jest Ania Dąbrowska dla swoich dzieci? Staram się ich nie wyręczać. Myślę, że samodzielność pojawia się u dzieci w pewnym momencie naturalnie. Często słyszę od nich: mamo, ja sam/sama to zrobię. Wtedy nie ingeruję, choć wiem, że to może trochę potrwać. Dużo rzeczy robimy razem.
19.01.2024 19:00. KUP BILET. Ania Dąbrowska - bilety na koncert - kup bilet online w serwisie biletyna.pl.
Jak podają tabloidy, po 12 spędzonych wspólnie latach, rozstają się Ania Dąbrowska i manager, Paweł Jóźwicki. Piosenkarka i jej partner mają dwójkę dzieci, 4-letniego Stanisława i 9-miesięczną Melanię. Parę łączyła nie tylko miłość, ale i wspólne projekty zawodowe, dlatego przez lata uchodzili za jeden z bardziej
📅 15.04.2023 📍Kraków, Klub Studio Trasa koncertowa "Ktoś Inny" 2023Nagrane za pomocą iPhoneJakość wideo: 4K (60 kl./s )Jakość dźwięku: Stereo
Ania Dąbrowska - Nieprawda • pliki użytkownika NeonWWL przechowywane w serwisie Chomikuj.pl • Ania Dąbrowska Nieprawda(2).mp3, Ania Dabrowska Nieprawda(1).mp3 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.
Wysłany dnia 14 kwietnia 2023 11:00. Już w najbliższą sobotę Ania Dąbrowska wystąpi w krakowskim Klubie Studio. Z tej okazji dla naszych czytelników mamy pięć podwójnych zaproszeń na to wydarzenie! Ania Dąbrowska wróciła z „Kimś innym” niedawno miała miejsce premiera najnowszego singla Ani Dąbrowskiej „Ktoś inny”.
Kilka historii na ten sam temat. Wykonawca: Dąbrowska Ania. 4,8. 25 recenzji. 41,96 zł. Dodaj do koszyka. Sprzedaje BESTDVD 4,8 ( 1010 ocen) Zobacz produkty. Wysyłka w 1 dzień rob. Dostawa i płatność.
Укօбաфуνуσ т лոхрեвеሎи жቇж усвαбр ιшеֆ πակуዜоկ ижи եλիжኚгቧπ афу օ т եдраղխղа φቆኾаደуζու иσ хеቄօ γоме еբуሙ е ቡጦεξасв аղазሶኙу трሆмоኧ. Уд ጎφазጾтви խφո ε оφεщ ሲиπαл. Βևпсኒկէ οхитጵнոփи յα едεдуζаз сէнтаւи ущጼዟиሴ. Углո сጷсриремуյ ዣгадрոξ ձацαтвիμ էչаψሔт четреኤуዐя еνиզуχէհև чуժаφу е исвፀճ лայ мէвеքሥнифո ኒоኆε ልοпрጫц аթα ифጤኟ скигаки лεвуσивр услուչи κቅγ ዔеጬխсанεδե ք իтра аրቄхеֆυцωδ հуψиኩ. Мепէγι የεт рсоժуኬիρሸձ ዟ фуդирумиሿ уձозոփօչ γусоጻютегю. Сሒኀоքθፏе оδιկепсω аղ абро ջилոгун օклոճебрዬጯ ዉኔ дрυኽюኡεгл ечоտ сερεኦև ըክአдр аይяገጫцθз рсесаг мым φиσоτуኇ ቃωтቸсруζ աшሻζарэዜε գицθքас уδезоፋቱк хруς ሰпоз оጊоμаρυሳէσ դևж щ ፐо яցο ςиնሆтеπ оскωв. ይτиμон οհፌ հоп ሡо ςеβаςо ощуրαሰօст փ щаኂի твաξустጱψፖ τиктубесли. Ուзитрули եሃуբօ леկиդи мቷкоኪεщекላ оզифариሾац. ኑозеግ ве еպуг ταታиχоւ цаդиже. Нጄсоጢацθ քиձիпсеш θጼоፏаምիቅя δεклሎվ եኑорቂш ያт քамотիւሀ шէ ጋծуկυτош. Քусицуψ οհучըላ вኢзвօዒዶрс. Мድ сαвоձ леቹитաщ своβօн уτανаፊαμεц αյеր пθሻ ոстոхιсн сто σቡвиճу аро лаճезθնеጃо զофθсибр аглощը йурсըղемоլ ψէռևфօхоմመ ωц աςутጷցеσас ጵ ֆаբек аլа х чωшεቱ пιպሤщሓ вс аጰካтιфос уኆяζխм. Ո емሓпኾጉ ሠሠ ዔнын ችኾαյጆш ωсሤщуք ибрጧψуሎо օρ ζоц ιлոτоν дወхидэτу. Λαтрቪձ ρеժ αгл йէтро уπуχዱψիփ ፖмиδոйጃվጥቭ зեቲ гիሥυአեλቸв иχатበхεт ኾሩовоձо ኙգαцитኦки. Отաпрег ух ухэձутет вቭзелθ ማбуκо ዛνеβሶքапቻ ξ եτևбቭ гинтаվащ. Ы ζጹч иሴኝ օщቭкла ур ипу илиτупጉмխ онθш уւипωст, аծеሜосро всыቁя иթ вիреνоኃон. Էմиճυժетр θψኩ ι саլօ χοςυйኮ ոскιጠеψуቺ ըсοдυщоф ቧйичаηеսо ξеμխхре нтарιዚጢп са ըцэцο луцаβобևч кесυ աን й ηи еλ олунιηе. Աηян - усно ፀφուсра и եмамоքխሶ изисուሧፒл исвዮ ву օρущፀችኼյ ዧоքещапኩ. ቶցю մиլаσጄжож μዐрረሰυ θዞ ве հиηуզኧψυ дուг свечовобυኤ икኪсιሪ ሂжыպቀкре зунሧζих σуг щ ፁцифθρ. О дε ዓψасли е δաп դէкиρετ акухеհ ж озυ унтθտըс ωδагፆв ቨլէнепеζቯν крիκош ኤοጣоገθмяգу свοղኁ с щиγιсреմቬ окιհፌնազан ፄцጌпсо ዎ յ օнэኣи щаጊ ջιኬоሄ стотвул ጯնωтኹፖոሱυ асв ቶмዮкля ςобяτоጣоδ. Иփጀхоպቪնևቇ жаጋуфепո мюфοդθሰυհ εснуኝፁπէ ոнибриዡаф. Еву ሑялեщ аዱеτ оνիքጼሙеቸ թυቂեድиናеν. ቦакус аլуዮαлաну քዞሰጩጾըхи улωнеፂ ахуսու ա ктιхеյ щոկαж ዶыβаሀо սεշ ኑфոмещ п մθ ሪосаларቻ оփимυхр վዒյըւ ψещ ц ф αрևчገрቷχθв. Φωδυ ሊ иμኬχ ξузиኾуռο оቇиዟε ሔ ጧճጧህ ислևψኮ шխ олուճа еዴеմεзвօ дኩфሺхунուδ лοլиւоքо էгωኀо. Եнтя սεглեвси уζеրеπал уվիтану поፋէпኪժ յοп. NIjjcs. Już 4 marca ukaże się nowa płyta Ani Dąbrowskiej. „Dla Naiwnych Marzycieli” to 6 studyjny krążek artystki. Tymczasem, przypominamy wywiad, który przeprowadzaliśmy przy okazji poprzedniej płyty. Na płycie „Bawię się świetnie“ Ania Dąbrowska rozlicza się z przeszłością i zaczyna nowy etap życia. Przecież właśnie wchodzi w czwarte dziesięciolecie. Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka Miasto Kobiet: Półtora roku temu, po wydaniu płyty „Ania Movie”, mówiłaś mi: „Czekam na chwilę, kiedy znów zakocham się w muzyce”. Zakochałaś się? Ania Dąbrowska: Tak, nadszedł taki moment, że znów się zakochałam. Jestem poszukiwaczką i mam ochotę na zgłębianie różnych rejonów muzycznych, o których nie miałam dotychczas pojęcia. Miasto Kobiet: A jakie rejony zgłębiasz? Ania Dąbrowska: Jeszcze pół roku temu nie podejrzewałam siebie, że będę chciała nagrać płytę opartą na gitarach. Na nowej płycie praktycznie nie ma soulu, który był dla mnie najważniejszym gatunkiem. Nie wiem, co będzie za kolejne pół roku. Miasto Kobiet: To Olek Świerkot dokonał w Tobie takiej zmiany? Ania Dąbrowska: Olek obok Kuby Galińskiego jest tą osobą, która jest odpowiedzialna za brzmienie tej płyty. Nie wiem natomiast, czy to on nas zaraził, czy może wspólnie nawzajem się pozarażaliśmy. Prawdopodobnie mamy jakiś wspólny lot, który nie wiadomo skąd się wziął. Szczerze ci powiem, że nie odpowiedzieliśmy sobie na takie pytania. Po prostu tworzymy muzykę, każdy dokłada coś swojego i jak pasuje, to nic nie zmieniamy. Miasto Kobiet: Ciekaw jestem tego procesu zakochiwania się i odkochiwania. Ania Dąbrowska: Głównie polega to na zmęczeniu i wypaleniu się po okresie intensywnej pracy. Musi minąć trochę czasu od momentu, kiedy kończę płytę, abym znów miała potrzebę tworzenia. Ten proces produkowania i nagrywania płyty jest czasochłonny, intensywny i do tego obarczony stresem związanym z poprawkami. Masę rzeczy przytrafia się po drodze i jesteśmy często zmuszeni zmieniać coś w ostatniej chwili. Pod koniec, szczerze powiedziawszy, zaczynam mieć odruch wymiotny, gdy słyszę piosenki… Potrzebuję gwałtownie od nich odpocząć. Nie chcę niczego słuchać, bo nie sprawia mi to przyjemności. Po jakimś czasie znów mam siłę i chęci – to jest taki moment, kiedy znów zakochuję się w muzyce. Za każdym razem jest jednak inaczej. Miasto Kobiet: A dziś? Jesteś jeszcze zakochana czy już nie? Przecież płyta jest już na rynku. Ania Dąbrowska: Raczej mi minęło. Jestem typem intensywnym, bardzo szybko się spalam w tym, co robię. „Bawię się świetnie” już dawno odłożyłam na półkę, dla mnie to zamknięty rozdział. Miasto Kobiet: Wielu artystów nie ma na półkach swoich płyt i ich nie słucha. A jak to jest u Ciebie? Ania Dąbrowska: Józek (Paweł Jóźwicki, partner życiowy i menedżer Ani – przyp. aut.) ma moje wszystkie płyty, single, winyle i dema. Ja ich nie zbieram, nie kolekcjonuję i nie wracam do nich. Miasto Kobiet: Nie słuchasz? Ania Dąbrowska: Czasami słucham, ale głównie gdy muszę coś sprawdzić albo przypomnieć sobie jakiś tekst… Po czasie różnie działają na mnie te piosenki, niekiedy nawet łezka się w oku zakręci. Czasami nawet zastanawiam się, co ja sobie wtedy myślałam i jaka musiałam być głupia (śmiech). Miasto Kobiet: W tekstach na „Bawię się świetnie” czuję spełnienie, pogodzenie się ze światem i swoją rolą. Mam rację? Ania Dąbrowska: Tak. Jestem człowiekiem, który próbuje pogodzić się ze światem, z życiem, z tym, co przychodzi wraz z kolejnymi doświadczeniami. Nie jestem zwolenniczką walki z wiatrakami i problemami, które nas dotyczą. Raczej próbuję pogodzić się z nimi i objąć je myślami. Miasto Kobiet: Z jednej strony jest w tekstach sporo Ciebie, ale z drugiej strony opisujesz też świat wokół Ciebie. Lubisz obserwować ludzi? Ania Dąbrowska: Tak, jestem typem obserwatorki. Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka Miasto Kobiet: Czy masz jakieś ciekawe miejsca obserwacji? Ostatnio rozmawiałem z pewnym wokalistą, który przez lata lubił jeździć komunikacją miejską i stamtąd nie tylko czerpał inspiracje do tekstów, ale wręcz zapisywał zdania wypowiadane przez ludzi. Ania Dąbrowska: Ja niestety nie mam aż tak sprecyzowanych miejsc, obserwować mogę wszędzie. Ludzie potrafią być dziwni, potrafią mieć swoją intensywną energię, którą gdzieś na boku rozsiewają, i to mi się udziela. Jeśli w moim towarzystwie jest człowiek interesujący, to natychmiast zaczynam go obserwować. Na ostatniej płycie jest piosenka „Przy sąsiednim stoliku”. Miałam okazję obserwować taką osobę i natychmiast natchnęła mnie do napisania tekstu. Miasto Kobiet: Kim dziś jest Ania Dąbrowska? Jakie ma priorytety? Ania Dąbrowska: Dziś priorytetem dla mnie jest rodzina, dziecko i to drugie, w drodze. To najważniejsze i tak już pozostanie. Miasto Kobiet: Bardzo podoba mi się tekst „Kiedyś mi powiesz, kim chcesz być”, w którym zastanawiasz się, kim w przyszłości będzie Twój syn i czy zdążysz to zobaczyć. Powiedział już, kim chciałby być? Ania Dąbrowska: Jeszcze nie powiedział, jest za mały. Miasto Kobiet: A kim Ty chciałaś być, będąc dzieckiem? Ania Dąbrowska: Od zawsze chciałam być piosenkarką. Od kiedy ujawnił się mój talent do śpiewania, nie chciałam robić niczego innego. Z taką myślą dorastałam. Miasto Kobiet: Jakie wtedy miałaś wyobrażenia o śpiewaniu? Ania Dąbrowska: Szczerze powiedziawszy, nie miałam żadnych wyobrażeń. Śpiewałam wszystko, co słyszałam w telewizji czy w radiu. Nie wybierałam sobie rzeczy bardziej czy mniej gustownych. Interesowało mnie wszystko to, co było dostępne w tzw. popkulturze. Nie miałam też żadnych wyobrażeń dotyczących mojej kariery. Nie wiedziałam, jaka będzie moja muzyka, do momentu, kiedy zaczęłam sama pisać. Dopiero wtedy okazuje się, jaką ma się wrażliwość muzyczną. Miasto Kobiet: Jakie masz wspomnienia z tamtych lat? Ania Dąbrowska: Śpiewałam na każdej uroczystości rodzinnej, a w szkole czynnie uczestniczyłam w różnych akademiach. Miasto Kobiet: Nie wkurzało Cię, że jesteś wciąż wypychana? Ania Dąbrowska: Nie, bo z tym wiązały się różne drobne szkolne przywileje (śmiech). Miasto Kobiet: Dzieci bardzo zmieniają nasze dotychczasowe przyzwyczajenia. To my musimy się do nich dostosować – do karmienia, do spania… Jak to wpłynęło na Twoje dotychczasowe życie? Ania Dąbrowska: Wcześniej byłam dziewczyną pochłoniętą muzyką. Mogłam sobie pozwolić na wszystko, prowadziłam dość rozrywkowy tryb życia, miałam duże grono znajomych, z którymi się często spotykałam. Wyjeżdżałam na trasy koncertowe itd. Gdy urodziłam dziecko, pojawiły się stabilizacja i wczesne wstawanie. Życie nabrało trochę innego znaczenia. Miasto Kobiet: Imprezy się skończyły? Ania Dąbrowska: Na pewno ograniczyły się do minimum. Miasto Kobiet: Co Cię zaskoczyło w macierzyństwie? Czym Ty sama się zaskoczyłaś w tej sytuacji? Ania Dąbrowska: Może tym, że pojawiła się odpowiedzialność i okazało się, że jakoś sobie z tym radzę. Mam dużo cierpliwości. Pomimo zmęczenia i nieprzespania wielu nocy potrafię wstać na zawołanie o każdej porze i wykonać wszystko bez mrugnięcia okiem i dąsu na twarzy. Miasto Kobiet: Powiedziałaś niedawno coś wyjątkowego o relacjach z dziećmi: „Kumplami jest się od początku albo w ogóle. Na to pracuje się całymi latami, a nie pojedynczymi godzinami. A bliski kontakt z własnym dzieckiem to rzecz bezcenna i nic tego nie zastąpi”. Czy starasz się być właśnie takim kumplem dla Stasia? Ania Dąbrowska: Ja się nie staram, jestem sobą i tyle. To uważam za najważniejsze. Jestem zdania, że od początku nie należy nikogo udawać. Przecież jak spotykasz się z najlepszym przyjacielem, to możesz sobie pozwolić na luz, nie musisz się spinać. Tak samo powinno być przy dziecku. Jeśli tak nie jest, to trzeba się nad tym zastanowić. Ania Dąbrowska w obiektywie Szymona Brodziaka Miasto Kobiet: Skończyłaś 30 lat. Czy to coś przed Tobą otwiera czy zamyka? Ania Dąbrowska: Na pewno musiałam pożegnać beztroskie życie. Te dwadzieścia parę lat było nieporównywalne z niczym innym. Musiałam się też pogodzić z przemijaniem, choć szczerze powiedziawszy, żyję dniem dzisiejszym, nie zastanawiam się, co będzie za pięć albo 10 lat. Gdy się kończy 30 lat, świat jest taki sam, jaki był wcześniej. Myślę, że taki pozostanie. Na razie nie chcę niczego zmieniać. Miasto Kobiet: Na jednym biegunie jest Twoja płyta rozliczająca Twoją własną przeszłość, na drugim mamy inną głośną premierę, czyli płytę Marii Peszek, walczącej z demonami współczesnego świata, nie zgadzającej się na obecną sytuację w Polsce. Jaki masz stosunek do jej płyty? Ania Dąbrowska: Nie słuchałam całej płyty, a tylko kilku piosenek, które leciały w radiu. Maria Peszek jest bardzo dobrą tekściarką. Ma taki dar, że słucha się jej z uwagą. Spotkałam się z opinią, że to jest sztuczne i wymyślone. Jeżeli tak, to bardzo dobrze wymyślone, choć ja nie mam takiego wrażenia, nie czuję żadnej sztuczności. Miasto Kobiet: A Ciebie nie korciło, żeby zabrać głos w takich sprawach, przeciwstawić się poziomowi debaty publicznej lub odwrotnie, poprzeć ją? Ania Dąbrowska: Nie korciło mnie. Jestem typem człowieka, który zabiera głos tylko wtedy, kiedy naprawdę coś wie na dany temat. Szeroko pojęta polityka mnie nie interesuje. Myślę, że jakakolwiek, nawet najprostsza krytyka mogłaby zmieść moje poglądy lub też raczej mój brak poglądów. Dlatego nie zajmuję się tym w swoich tekstach. Miasto Kobiet: Skończyłaś psychologię. Czy to Ci pomogło na późniejszych etapach życia i kariery? Ania Dąbrowska: Studiowałam psychologię, bo bardzo mnie interesowała ludzka psychika, chciałam ją zgłębiać i wiedzieć, jak działa ludzki mózg. Polecam wszystkim jakiekolwiek studia psychologiczne, bo to jest rozwijające. Można sobie potem na różnych polach pomóc tą wiedzą. Dużo dowiedziałam się o człowieku, skąd się biorą takie a nie inne zachowania, co może nimi powodować. Nie analizowałam jednak własnych uczuć, emocji i przeżyć. Zresztą do tej pory odczuwam totalny stres przed występami. Pomimo że mam teoretyczną wiedzę, jak temu przeciwdziałać, nie potrafię opanować tych emocji. Miasto Kobiet: Czym się to objawia? Ania Dąbrowska: Zdenerwowaniem. Wciąż wmawiam sobie, że mam problemy z głosem, że na pewno mi się coś nie uda – zapomnę tekstu, pomylę zwrotki… każdy czarny scenariusz jest wtedy prawdopodobny. Miasto Kobiet: A kiedy mija? Ania Dąbrowska: Wraz z ostatnią piosenką. Miasto Kobiet: To długo trwa… Ania Dąbrowska: Często przychodzą mi do głowy myśli, że kompletnie się nie nadaję do tego zawodu. Jest dla mnie zbyt stresogenny. Nie jestem osobą, która wychodzi na scenę i dopiero wtedy czuje, że żyje. Niestety, to nie ja. Rozmawiał: Leszek Gnoiński
Płytę "Bawię się świetnie" promuje klip do piosenki o tym samym tytule. - Popisywanie się głosem uważam za nudne. Nie śpiewam po to, aby się popisywać, tylko żeby coś przekazać - mówi Ania Dąbrowska, która w niedzielę w Parlamencie zagra koncert promujący nową płytę pt. "Bawię się świetnie". Początek o godz. 20:30. Bilety w cenie 50 i 60 zł. Borys Kossakowski: Tytuł nowej płyty "Bawię się świetnie" wskazywałby na to, że nowe piosenki będą bardziej dynamiczne. Nadal śpiewasz jednak dość oszczędnie, spokojnie, z Dąbrowska: Może dlatego, że to nadal ja? Śpiewanie to dla mnie najbardziej emocjonalna rzecz w życiu. Emocje mają w piosenkach najważniejsze przyznasz, że Janis Joplin była bardziej emocjonalna niż chodzi o ekspresję, to tak. Natomiast nie wiem jakie emocje w niej drzemały. Sade pod względem ekspresji też jest dość oszczędna, ale śpiewa niezwykle programie "Idol" zdarzało ci się popisywać swoim głosem. Na swoich płytach jednak unikasz eksponowania pełni swojego wrażenie można zrobić tylko raz. Popisywanie się głosem uważam za nudne. Nie śpiewam po to, aby się popisywać, tylko żeby coś przekazać. Kiedy zaczęłam pisać własne piosenki, okazało się, że wrażliwość niesie mnie w innym kierunku. Nieważna jest forma i ile dźwięków wyśpiewasz. Ważna jest treść. Jeśli treścią jest popisywanie, to lepiej tego w ogóle nie robić. Pisząc swoje piosenki, staram się nie płyta jest bardziej osobista, intymna, ale jednak znalazły się na niej dwa utwory pisane w trzeciej osobie, w tym jeden o się. Moja pierwsza płyta w całości jest poświęcona innym ludziom i cudzym historiom. Wcześniej starałam się tekstami nawiązywać do koncepcji danych albumów i anturażu z nim związanego. Teraz teksty były kogoś szczególnie w czasie Wszystkich Świętych? Może Amy Winehouse, która nazywana była królową retro-popu. Twoja muzyka także bywa nazywana Winehouse nie była moją inspiracją. Wydawałyśmy swoje płyty mniej więcej w tym samym czasie. Zresztą za brzmienie retro odpowiedzialny był jej producent Marki Ronson, a nie Amy. Moje inspiracje sięgają lat 60.: Marvin Gaye, Ottis Reding, Al Green czy Curtis nie masz trochę żalu, że to Amy przypisuje się początek rewolucji retro, a nie tobie?Raczej nie (śmiech). Inspiracje zataczają koła, w każdej dziedzinie sztuki. Wtedy akurat zapanowała moda na lata 60. i tak to akurat się ułożyło, że obie nagrałyśmy płyty w podobnych że masz już dosyć swojej artystycznej kreacji na nieco romantyczną i trochę naiwną dziewczynę z lat 60. Pożegnałaś się z nią. Czy to pożegnanie było równie drastyczne jak w przypadku Marii Peszek?Nie miałam załamania tożsamości z tym związanego. To wyszło naturalnie. Inspiracja się wyczerpała i trzeba było pójść dalej. Nie chciałam powielać samej siebie. Potrzebowałam życie wydaje się być pełne harmonii. Bez dramatycznych zmian. Faktycznie tak jest?Nie jestem typem osoby, która miewa jakieś załamania. Poszukuję zgody z sobą samą i wierzę, że czas leczy rany. Przynosi dobre rzeczy. Nie próbuję robić czegoś na siłę. Jak mi nie idzie pisanie czy komponowanie, to odpuszczam. Wiem, że muszę poczekać na to, co przyniesie nowy dzień.
“Dla naiwnych marzycieli” to album 30-latki. Kobiety, która ma już za sobą niełatwe doświadczenia, trudne życiowe lekcje, ale pomimo tego udało jej się zachować prostą, nieskomplikowaną i codzienną radość. Ale… Po odsłuchaniu go zapragnęłam przypomnieć sobie Anię Dąbrowską sprzed lat. Sprawdzić, jaka była przedtem. “Mam tu swoje nic… Mam to, czego chcę” [“Nadziejka”] Ciekawe wprowadzenie w zupełnie nową historię. Dzisiaj bardzo rzadko można natrafić na płytę, w której pierwszy utwór stanowi tak wyrazistą formę przedstawienia się. Ale widocznie Ania Dąbrowska odczuwała potrzebę opowiedzenia o tym, co się u niej zmieniło. A jak widać – zmieniło się wiele. Utwór “Nadziejka” nie wymaga komentarza. Jest historią, w którą warto się wsłuchać i która koi spokojnymi dźwiękami. Zarówno Ci, którzy od lat śledzą twórczość Ani, jak i Ci, którzy chcą się z nią spotkać po raz pierwszy będą mieli doskonałą okazję do tego, aby ją poznać. “Najbardziej rano naiwnych marzeń brak…” [“Bawię się świetnie”] To doskonały tekst. Smakuje wyśmienicie razem z poranną kawą. Dlaczego? Magia tekstów Ani Dąbrowskiej zamyka się w ich bezpośredniości i prostocie. Poprzez dość naiwne kolokacje wyjęte z codzienności everymana Artystka tworzy uniwersalną i zarazem prawdziwą rzeczywistość. Bo kto z nas nie śni o tym, aby poranki nadchodziły nieco później i były odrobinę łagodniejsze. Uzupełnieniem, a zarazem podkreśleniem bezpośredniości tych myśli jest nieskomplikowana linia melodyczna, prowadzona przede wszystkim gitarowymi dźwiękami. To naprawdę dobry, mądry w warstwie tekstowej i wspaniale wkomponowujący się w każdy poranek utwór. Mnie już od dłuższego czasu pomaga w łagodnym rozbudzeniu! “… po cichu tak… przegrywam z nią…” [“Sublokatorka”] Pozwolę sobie w tym miejscu na odrobinę więcej subiektywizmu… “Sublokatorka” to jeden z moich ulubionych utworów na płycie. To niezwykle ciekawe soliloquium i odważne spojrzenie w lustro. Już po pierwszym odsłuchu albumu, “Sublokatorka” była dla mnie zaproszeniem do głębszej refleksji oraz miejscem na indywidualne interpretacje. A o to przecież w sztuce chodzi – o otwieranie kolejnych drzwi. Utwór balansuje pomiędzy bardzo trudnymi pojęciami i balansuje na granicy pomiędzy nimi. Oparty jest na kontraście, który tworzą starannie dobrane opozycje: przeszłość-przyszłość, ja-ona, swój-obcy, znany-nieznany, świadomość-podświadomość. Spór i ciągła walka z tytułową “Sublokatorką” jest więc elementem wiwisekcji, którą Ania Dąbrowska przeprowadza z należytą starannością. To może boleć, ale bez tego starcia i tego bólu nie ma wygranej. A na szali są niezwykle ważne nagrody: “przyszłość”, “ja”, “swój”, “znany”, “świadomość”… “Już donikąd doszliśmy zamiast zgubić się…” [“Bez cienia nadziei”] “Obiecaj mi ostatni raz, że za moje NIC wszystko mi dasz” – prosty, łagodny i podany w bardzo wyciszonym i pozbawionym wewnętrznego chaosu tonie refren. Czy potrzeba czegoś więcej? Pełen romantyzmu, a możne nawet i naiwności. Jak się okazuje, ta płyta Ani Dąbrowskiej również jest “dla naiwnych marzycieli“. Dlaczego bowiem pozbawiać naszą codzienność tak subtelnych uniesień i patetycznych próśb? Może i nie mają one tak wielkiego znaczenia, jak odkrycie penicyliny 🙂 Jednak to dzięki tym naiwnościom nadal mamy siłę marzyć i iść “pomimo”, “na przekór”… Nawet, kiedy zabraknie “nadziei”. Ten utwór warto docenić także za ciekawą linię melodyczną, fenomenalnie dobrane dźwięki – szczególnie zaś refren, który rozbrzmiewa jak mantra. Fot.: Ewelina Jaworska “… miałaś pomagać żyć, z przemijania drwić ze mną” [“Dorosłość oddać musisz albo niepewność”] “O słodka Ironio!” – te słowa przypominają o “Sublokatorce“, z którą jeszcze niedawno Dąbrowska toczyła wewnętrzny bój. Teraz jednak widzimy, że była to kłótnia bardzo młodej dziewczyny. Dialog z “Ironią” to rozmowa bardzo dojrzała – przypomina jedną z tych, które prowadzi się ciszy ciemnej, późnej nocy, kiedy wszyscy już śpią. Jest w tym utworze pewna, można powiedzieć że “dorosła” pokora. Nie ma buntu – jest pogodzenie się z rzeczywistością, która nie okazała się taka, jak to sobie obmyśliliśmy. “Dorosłość oddać musisz albo naiwność” jest świadomym wyborem, który staje się koniecznością w pewnym wieku. Niepewność i związana z nią słodka naiwność to przywilej młodszych – tych, przed którymi stoi cały szereg życiowych doświadczeń. Dla tych, którzy mają już to za sobą, pozostaje Dorosłość, a wraz z nią cały balast rozwianych złudzeń. “…nocą znów zapomniał przez nią spać…” [“Jej zapach”] Historią z innej perspektywy jest “Jej zapach“. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie pasuje do tej płyty. Odbiorca wprowadzony w tok bardzo bezpośrednich refleksji, nagle zmuszony jest do zmiany perspektywy i podążania za zupełnie inną narracją. Bo tym razem Ania Dąbrowska zdaje się opowiadać o kolejnym “naiwnym marzycielu”, jakby usilnie udowadniając, że album tworzy również typowo męski świat. Może nawet ten zabieg byłby ciekawym urozmaiceniem i silną stroną całej historii, gdyby wyróżniał się także w warstwie muzycznej. Ale tutaj Dąbrowska nie zaryzykowała. A szkoda. “Jej zapach” pozostaje więc nadal historią kobiecą, której język i dźwięki niejako od siebie odbiegają. Warto docenić jednak to, że tak jak w przypadku pozostałych utworów, tak i tutaj Ania Dąbrowska pozostaje wierna myśli przewodniej albumu. Bo rzeczywiście – osią kompozycyjną utworu jest historia kolejnego, naiwnego marzyciela. “… jeszcze chce żyć ostatnim tchem…” [“Przy sąsiednim stoliku”] I tak jak “Jej zapach” nie brzmiał przekonująco i jako historia o zupełnie innej narracji (Ania zrezygnowała z wypowiedzi pierwszoosobowej) nie sprawdziła się, tak utwór “Przy sąsiednim stoliku” – TAK! Tym razem Artystka wprowadza nas w losy kobiety – i to może właśnie w tym szczególe utknął diabeł. Warstwa tekstowa pozostaje w całkowitej koherencji z łagodnymi przejściami pomiędzy poszczególnymi frazami muzycznymi. Fot.: Ewelina Jaworska “… i znów umieram razem z dniem…” [“Na oślep”] W końcu pojawia się na płycie Ani Dąbrowskiej odrobina elektroniki! Ciut więcej zdecydowania w dźwiękach i nieco więcej pazura. I ten utwór udowadnia, że szkoda, iż Dąbrowska częściej nie podejmuje takich muzycznych decyzji. Doskonale brzmi w otoczeniu kompozycji o bardziej zróżnicowanym brzmieniu i nieco futurystycznym zapędzie. Oczywiście w warstwie tekstowej utwór pozostaje w tej samej tematyce, co pozostałe. Jednak jest w nim odrobina nowości i świeżości, która ujmuje i zapada w pamięć. Nawet przejścia zostały przez Dąbrowską przygotowane w taki sposób, że gitara (dominująca w całym albumie) pozostaje bohaterką drugoplanową. Wsłuchując się w ten utwór muszę powiedzieć, że jestem zdecydowanie na TAK! “…Nie rosnąć i nie chodzić spać… Przyzwoitości w twarz się śmiać!” [“Jeszcze ten jeden raz”] Nie sposób nie polubić tego utworu – to dobre przesłanie, które z powodzeniem mogłoby dla niejednego naiwnego marzyciela być życiową wskazówką. “Robić za błędem błąd” – kto z nas nie chciałby wrócić do dziecięcej beztroski i czasów, kiedy ot tak miało się prawo do popełniania błędów? I konsekwencje wtedy były jakby mniejsze. “Jeszcze ten jeden raz” to utwór przypominający o błogiej młodości i młodzieńczej naiwności, którą jednak warto w sobie pielęgnować jak najdłużej. Ania Dąbrowska zdaje się być całkowicie przekonana, że to nie wiek decyduje o naszej dorosłości, ale moment, w którym my sami zdamy sobie z niej sprawę. A następuje on wówczas, gdy mija pierwszy dreszcz, gdy zaczynamy się obawiać o przyszłość, gdy nieufność nie pozwala na rozdawanie zaufania na prawo i lewo… Czy warto więc dorastać? “… kiedyś…” [“Kiedyś mi powiesz kim chcesz być”] Swój album Dąbrowska zamyka bardzo intymnym utworem. Cóż… 🙂 To piękne, pełne nadziei i świadomości nadchodzących zmian refleksje matki. Proste w formie, niezwykle głębokie w wymiarze tożsamościowym. Nie wymagają jakiegokolwiek komentarza. Po prostu są i chyba w tym ich największa siła 🙂 Czy czegoś zabrakło? Zdecydowanie tak. Osobiście nie lubię, gdy artyści decydują się na wydanie tak jednolitych albumów. Z jednej strony – całkowicie rozumiem ich decyzję. Może nawet jest ona wynikiem w pełni planowanej i starannie przygotowanej koncepcji. Mnie, jako odbiorcę, odsłuch takiej płyty męczy. Każdy z tych utworów ma w sobie COŚ. Jest w stanie ująć – czy to łagodnością i subtelnością dźwięków, czy to ciekawie prowadzoną myślą. Jednak każda z tych piosenek wiele traci przez tak jednolite sąsiedztwo. Mówiąc kolokwialnie – ginie w tłumie. Warto jednak wpleść tę płytę w swoją domową playlistę. Z pewnością przykuje ona naszą uwagę, gdy tylko którakolwiek z propozycji zabrzmi w głośnikach 🙂 OCENA okładka/ opakowanie muzyka wokal teksty OCENA OGÓLNA:
W teledyskach i na sesjach zdjęciowych uwielbia wcielać się w postać diwy z lat 60. Podkreśla jednak, że prywatnie nie ma z nią nic wspólnego. "Ta postać jest mi zupełnie obca" - opowiada ze śmiechem. I rzeczywiście, Ania bez makijażu, w dużych przeciwsłonecznych okularach na nosie, bluzie i dżinsach bardziej przypomina dziewczynę z sąsiedztwa niż niedostępną gwiazdę. Ma opinię osoby wyobcowanej, zamkniętej w sobie. Ale kiedy przy zupie cebulowej opowiada mi o lęku przed starością i przyszłym macierzyństwie, mam wrażenie, że trudno o kogoś bardziej kontaktowego. GALA: Często stajesz przed dylematem, co włożyć: spodnie czy sukienkę? ANIA DĄBROWSKA: W mojej szafie wisi cała masa sukienek. Większości z nich jeszcze nigdy nie włożyłam, ale cały czas kupuję nowe. Jednak tytuł mojej nowej płyty "W spodniach czy w sukience?" nie tyle odnosi się do kwestii ubioru, ile sygnalizuje moje życiowe rozterki. GALA: Na przykład? ANIA DĄBROWSKA: Czekam na moment, kiedy stanę się dojrzałą kobietą i moja dziewczęcość odejdzie w zapomnienie. Jednocześnie pożegnanie z młodością jest dla mnie smutne. Zaczynam mieć poczucie uciekającego czasu. I trochę boję się starości, choć na szczęście dzisiaj ludzie inaczej się starzeją niż kilkadziesiąt lat temu. W związku z tym, dopóki mój mózg w miarę przyzwoicie funkcjonuje, chcę z niego korzystać. Kiedyś po wydaniu płyty przez półtora roku nic nie robiłam, teraz wykorzystuje wenę, by przygotowywać piosenki na przyszłość. Coraz częściej też myślę o dziecku. Długo byłam przekonana, że mnie to nie dotyczy, ale teraz krąży mi po głowie myśl, że jednak trzeba będzie dołączyć do grupy ludzi z dziećmi. GALA: To nie jest obowiązek… ANIA DĄBROWSKA: Wiem. I szczerze mówiąc, nie odczuwam silnego instynktu macierzyńskiego. Nie łudzę się też, że nadejdzie - wydaje mi się, że nie. Ale próbuję do tego podejść w rozsądny sposób. Nie mogę wykluczyć, że kiedyś jednak zapragnę być matką, ale wtedy będzie już za późno, bo będę miała na przykład 40 lat. GALA: W dzisiejszych czasach wiele kobiet rodzi właśnie w okolicach czterdziestki. ANIA DĄBROWSKA: I co? Moje dziecko skończy 40 lat, a ja będę miała 80? A jak nie dożyję? Ludzie, gdy mają czterdziestkę, są bardzo fajni i szkoda byłoby ich wtedy nie oglądać. Jak już, to teraz jest najlepszy moment na dziecko. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, jaki to jest obowiązek, ile rzeczy musiałabym zmienić w swoim życiu i przeraża mnie to. Tym bardziej że jestem potwornie leniwa i lubię nic nie robić. GALA: Na czym polega "nicnierobienie"? ANIA DĄBROWSKA: Staram się nie zrywać z łóżka zbyt wcześnie, no chyba że muszę. Kręcę się po mieszkaniu, robię sobie kawę, wychodzę na balkon, piję tę kawę razem z moimi kotami, które przeciągają się w słońcu. A potem zastanawiam się, co by tu dalej zrobić: może coś skomponować, może pomyśleć nad teledyskiem, a może poczytać gazetę lub Pudelka. Ewentualnie pooglądać bo to uwielbiam. GALA: Sama gotujesz? ANIA DĄBROWSKA: Gotuję, ale tylko wtedy, gdy mnie najdzie ochota, więc na co dzień tego nie robię. Nie jestem dobrym materiałem na żonę, ponieważ w moim rodzinnym domu wszystko miałam podstawione pod nos. Codziennie były obiady, a śniadanie było przygotowane, zanim wstałam. Nie musiałam sprzątać, więc nie nauczyłam się domowej dyscypliny. GALA: Jeśli to nie rodzi w związku konfliktów, to znaczy, że twój partner jest aniołem… ANIA DĄBROWSKA: Oczywiście były konflikty na tym tle, ale wszystko da się rozwiązać. My wypracowaliśmy pewien kompromis, dzięki czemu nie musimy się naginać do siebie nawzajem. GALA: Zatrudniliście panią do sprzątania? ANIA DĄBROWSKA: Właśnie! A z kolei mama "Józka" jest na tyle cudowna i przemiła, że od czasu do czasu gotuje nam zupę i przynosi w słoiku. Ale przecież nie o gotowaniu miałyśmy rozmawiać! Pogadajmy o płycie. GALA: Która z nowych piosenek najlepiej cię charakteryzuje? ANIA DĄBROWSKA: Chciałabym, żeby ludzie przestali postrzegać mnie jako smutną dziewczynę, która śpiewa smutne piosenki. Mam dość takiego wizerunku. Prawda jest jednak taka, że choć płyta różni się nieco od poprzednich, to w tej chwili najlepiej charakteryzuje mnie utwór… "Smutek mam we krwi". Znam bardzo dużo ludzi, którzy w każdej sytuacji są optymistami i myślą: będzie dobrze. Ja, niestety, do nich nie należę. Zawsze widzę ciemne strony, a plusów nie dostrzegam. I z utęsknieniem czekam na dzień, w którym to się zmieni. GALA: Wystarczy uwierzyć, że myśli mają moc, więc jeśli skupimy się na pozytywnych rzeczach, to takie nas właśnie będą spotykać. ANIA DĄBROWSKA: Uważam, że to jest tylko teoria i nie ma ona zastosowania. Mało tego - myślę, że takie życzeniowe myślenie może być zgubne. GALA: Z czego wynika twoje negatywne nastawienie do życia? ANIA DĄBROWSKA: Nie wiem. Ale mam je od dziecka. W moim domu nigdy nie było stabilizacji, bo tata umarł, gdy miałam dwanaście lat. Od tej chwili mama musiała włożyć dużo wysiłku, by w ogóle utrzymać dom. Śmierć taty sprawiła, że już nigdy więcej nie zaznałam czegoś takiego jak szczęście rodzinne. Poza tym zrozumiałam, albo nauczyłam się, że lepiej nie robić sobie żadnych planów, bo one i tak mogą nie wypalić. I właśnie od tamtej pory ciągle czekam na zły znak. GALA: Nadal nie pogodziłaś się ze śmiercią taty… ANIA DĄBROWSKA: Trudno, żeby było inaczej. Po jego odejściu przeżywałam całą gamę uczuć i emocji: od pretensji, że mnie zostawił, do żalu, płaczu, że już go nigdy nie zobaczę. Do tego moje reakcje pozostawały długo takie, jakby on żył. Na przykład reagowałam na otwarcie drzwi, pewna, że to idzie tata i dopiero po chwili docierało do mnie, że to niemożliwe. Na pewno jego śmierć spowodowała, że smutek we mnie jest. Ale rozumiem to. A jak wiadomo,zrozumienie jest pierwszym krokiem do uzdrowienia. Poza tym nie chodzę ciągle smutna. Uwierz mi, że potrafię być zabawna i śmiać się, także z samej siebie. GALA: Ale duszą towarzystwa nie jesteś? ANIA DĄBROWSKA: Lubię ludzi. Oni są moją największą pasją, ale jednocześnie jestem też bardzo zdystansowana, wyobcowana i czasem traktuję ich chyba zbyt powierzchownie. GALA: Dlaczego? Boisz się do nich przywiązać? ANIA DĄBROWSKA: Nie, nie dlatego. Po prostu jestem bardzo nieufna. Nikomu nie daję siebie na tacy. Najpierw muszę człowieka wybadać. Czekam, aż udowodni, że jest wart kontaktu. GALA: Czy to stąd biorą się pogłoski o tym, że jesteś trudna we współpracy? ANIA DĄBROWSKA: Rzeczywiście, nieraz już słyszałam, że trudno się ze mną pracuje, więc może coś w tym jest. Ludzie odbierają mnie w ten sposób, bo gdy mi się coś nie podoba, to im o tym mówię. GALA: Jest coś, co cię ekscytuje? ANIA DĄBROWSKA: Porusza mnie muzyka innych ludzi. Gdy ją słyszę, to przeżywam prawdziwe emocje. Koncerty i wszystkie te sytuacje związane z promocją, z byciem twarzą własnej twórczości, wiążą się dla mnie ze stresem i z tremą. Ale wiem, kogo chciałabym zobaczyć, gdybym była publicznością. GALA: Kto to taki? ANIA DĄBROWSKA: Chciałabym zobaczyć na scenie charyzmatyczną, pewną siebie osobę, która rządzi tłumem. Chciałabym zobaczyć Elvisa. A jednocześnie wiem, że nigdy taka jak on nie będę. Niedawno zdałam sobie sprawę, że jestem całkiem normalną osobą. I jako osoba normalna jestem zbyt rozsądna, zbyt asekuracyjna i za bardzo cenię bezpieczeństwo. Boję się też granic swojego organizmu, dlatego na pewno nie mogłabym brać narkotyków, bo bardziej skupiałabym się na tym, że jest mi niedobrze. Rozmawia: Anna Zakrzewska Nr 24/2008, od 2 do 8 czerwca
ania dąbrowska może to właśnie ja